wtorek, 27 stycznia 2015

VII: Zaginieni

                                                    ALLISON
      Zaczął padać deszcz. Namioty przemakały, więc postanowiłam czekać na zewnątrz. Było zimno, ale słońce lekko muskało moją skórę. Siedziałam na trawie opierając się o belke z drzewa. Trzęsłam się z zimna. Zamknęłam oczy, powoli zasypiałam. Nagle usłyszałam warkot silnika... Co jeśli to Oni?
-Allison! Allison!- to był David. Zauważył mnie i podbiegł. Wstałam a on przytulił mnie.-Allison... Będzie dobrze. Jedziemy do organizacji.
       Skinęłam głową i poszłam do samochodu, wciąż obejmowana przez Davida. Wzięłam jeszcze po drodze torbę. W aucie siedziało kilka wampirów, ale nie zwracali uwagi na moją obecność.
      Organizacja... wielki budynek ogrodzony wysokim murem. Brama otwierana na kod. W środku wyglądało to jak pałac. Skorzystałam z rady Davida i poszłam do gabinetu jakiegoś Pana Adamsa. Zapukałam do drzwi i weszłam.
-Allison!-wstał z krzesła i uśmiechnął się serdecznie.- Siadaj, siadaj. Nie krępuj się. Jesteś tutaj mile widziana.
-Dziękuję.
-Kawy? Herbaty?
-Herbaty- wymamrotałam. Po chwili obok mnie była filiżanka z ciepłym napojem.
-Powiedz mi. Boisz się Przebudzenia?
-Bardzo.
-W Organizacji przechodzi się je lepiej niż w domowych warunkach. Tutaj są specjaliści, którzy od razu pomogą ci się kontrolować- upiłam łyk herbaty.- Pewnie jesteś zmęczona. David zaprowadzi Cię.
     Skinęłam głową i wysiliłam się na uśmiech.
    Przed gabinetem czekał na mnie David. Nie pytał o nic, po prostu w ciszy zaprowadził mnie do mojego pokoju. Przed drzwiami zatrzymałam się.
-Co z Chrisem?
-Nie wiem- wzruszył ramionami.
          Pokiwałam głową i wtedy stało się. David mnie pocałował. Za nim zdążyłam się odwdzięczyć jego już nie było. Stanęłam jak wryta. Otrząsnęłam się szybko i weszłam do pokoju. Było w nim jedynie łóżko, na które się rzuciłam i szafa.
         Czy odwzajemniam uczucia Davida? Może on wcale mnie nie kocha. To mógł być czysto przyjacielski całus. Jak mogłabym go kochać po kilku dniach znajomości? To niemożliwe.  Po śmierci Ashtona w wypadku samochodowym nikogo nie pokochałam i tak powinno zostać. Jestem w środku pokręconego, wampirzego świata, a ja myślę o chłopakach? Skarciłam się w myślach. Ciekawe co z moimi rodzicami. Tymi adopcyjnymi. A co z Chrisem? Dlaczego mnie zostawił? Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie udało mi się. Potem zabrali mi z resztą telefon, bo Oni mogą nas namierzyć. Bałam się. Bałam się wszystkiego. Nie tylko ciemności i pająków, co było moim wiecznym problemem . Bałam się, że stracę życie. I nie tylko ja. Sarah, David, Josh nawet Chris. A ta organizacja? To wszystko brzmi jak ze starego serialu o wampirach!
            David
  Chodziłem po pokoju w tę I z powrotem. Co mi strzeliło do głowy?! Allison nie jest taką dziewczyną, która rzuca się na pierwszego lepszego faceta poznanego kilka dni temu. Chociaż wcale jej nie znam. Może właśnie tak jest? Ale co z Chrisem?
 Zszedłem na dół. Musiałem go odszukać.  On myśli tylko o sobie. O tym, że może umrzeć, a nas ma gdzieś. Kierowałem się do wyjścia, ale powstrzymał mnie ciepły głos Pana Adamsa.
-Davidzie. Proszę, przyprowadź Allison.
-O co chodzi?- zmierzyłem o wzrokiem.
     Obok niego stał wysoki mężczyzna z jasnymi włosami. Był wysoki, wyższy ode mnie. Na oko jakieś sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry. Błękitne oczy. Dalej nie patrzałem. Nie interesuję się nim w TEN sposób.
-Przyprowadź ją. Mamy tu coś- spojrzał na tego gościa- Kogoś kto ją ucieszy.
   Skinąłem głową I ruszyłem po schodach w górę. Kto. To. Do. Cholery. Był. Allison się ucieszy? Czy ja jestem zazdrosny? Miałem ochotę zdzielić się po twarzy, żeby się opamiętać. Zapukałem do drzwi mojej przyjaciółki. Przyjaciółki. Tylko przyjaciółki. Zapukałem. Otworzyła mi. Wyglądała zwyczajnie. Ciemne włosy miała spięte w luźnego koka, przez co było widać jej lekko odstające uszy. Sweterek odkrywający pępek koloru jasnego różu I jeansy.
-Pan Adams czegoś chce. Jest na dole. Chodź.
-Jasne- uśmiechnęła się słabo.
    Zeszliśmy po schodach unikając wzajemnych spojrzeń. Na dole Pan Adams mnie odprawił.
-Dziękuję Davidzie. Możesz iść.
         
Allison
  Spojrzałam na Pana Adamsa.
-Chodź Allison. Ktoś na Ciebie czeka.
  Wykrzywiłam się. Kolejny wampir, który chce mi pomóc? To robi się nudne. Weszliśmy do gabinetu.
-Boże!- krzyknęłam w środku.
______________________________________________

          Zaskakująco szybko udało mi się napisać ten rozdział. Jest krótki, ale jest. Dodatkowo zapraszam was na mojego nowego bloga "Heroine", na którym jest już prolog :3
           

3 komentarze:

  1. Nareszcie znalazłam moment, żeby wpaść i cieszę się, że to zrobiłam! :3
    Świetnie piszesz :) Jedna tylko mała uwaga: zwolnij akcję. Odrobinę :3
    David taki świetny (ty masz swojego Davida, ja mojego u siebie i jest okay) <3
    Chris taki samolub :/ Co Sarah w nim widzi?
    Co tam jeszcze... A, właśnie. Ciekawi mnie bardzo pan Adams xD
    Pomyślałam sobie nawet, że ją śledził przez całe życie, więc błagam, rozwiej moje wątpliwości :D
    Kogo ona tam spotkała?!
    Weny, weny, weny! :*
    *Idę obserwować*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jedno! Nominuję cię do LBA :3 (wiem, że już byłaś nominowana, ale masz teraz już dwie xD Poza tym chcę w końcu kogoś nominować!)
    I jeszcze zapraszam na nowy rozdział ;) potomkowieludziianiolow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww. Świetny, genialny, epicki... Kocham go <3 Trochę za szybko pędzisz z akcją, ale to nie zmienia definitywnej epickości tego bloga *_* Pisz next'a! Bo oszaleje ;3

    Zapraszam na mojego w miarę nowego bloga.
    http://diabelskiemaszynyfanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń