poniedziałek, 9 lutego 2015

VIII: Własność

Allison
 Przebiegłam przez całą długość pokoju i rzuciłam się na szyję chłopaka, a on objął mnie w talii.
-Boże! Ash... Myślałam, że nie żyjesz- wychrypiałam przez łzy.
-Ashton... jest teraz jednym z nas- uśmiechnął się dumny pan Adams.- Wyjaśnijcie sobie wszystko, dzieci- odpowiedział i ulotnił się z pokoju.
-Jak?
-Wszystko Ci wyjaśnię.
   Złapał mnie za rękę i poprowadził do kanapy postawionej w rogu.
- Po wypadku... Myślałem, że to koniec. Byłem taki wkurwiony! Na tego pijanego kierowce, na to, że nie zdążyłem się pożegnać- odetchnął głęboko.- Jechałem do starego domku mojego wuja. To było na odludziu, więc nie liczyłem, że ktoś mnie znajdzie. Byłem pewny, że wykrwawię się na śmierć. Nawet ten przeklęty kierowca! To wszystko jego wina, a on uciekł i nawet nie wezwał pomocy... Znalazł mnie jednak pan Adams. Przemienił mnie. Nigdy nie chciałem być TYM. W sumie, wtedy nie wierzyłem w ich istnienie, ale nie pałałem miłością do tych wszystkich wampirów i wilkołaków z seriali, filmów i książek. Chciałem się zabić.
-Boże- jęknęłam.
-Ale wtedy powiedzieli mi- nie przerywał sobie, mówił dalej- że Ty tu jesteś.  Zgodziłem się zostać i wstąpić w te ich szeregi. I to właściwie koniec tej beznadziejnej opowieści- mruknął i cmoknął mnie w czoło.
      Kiedy pochylił się bardziej, żeby pocałować mnie w usta, odsunęłam się.
-Przepraszam... Ja nie... To wszystko to za dużo na jeden raz- mruknęłam.
-Jasne- uśmiechnął się.- Nie ma sprawy.
    Skinęłam głową. Wyszliśmy z Ashtonem na korytarz. Kiedy poczułam, jak łapie mnie za rękę, zmieszałam się. Mimo to nie wyrwałam ręki. Czułam, że jestem mu to winna. Szłam w ciszy, kiedy to Ashton opowiadał mi swoje „ciekawe” historie z życia wzięte. Wcale nie były ciekawe. Miliony imprez i nic więcej. Boże! On się wcale nie zmienił. Jak ja mogę- a może mogłam- go kochać? Kiedy doszliśmy do schodów puściłam jego rękę rzucając krótkie „idę do Sarah” i zrobiłam, co powiedziałam.
    Zapukałam, a dziewczyna po chwili otworzyła mi drzwi. Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie, prawie dusząc. Pomimo tak krótkiej znajomości, miałam wrażenie, jagbym znała ją kilka lat. Kiedy wreszcie mnie puściła głęboko odetchnęłam. Zaprosiła mnie do środka. Weszłam i usiadłam na fotelu. Sarah wciąż się uśmiechnęła.
-Opowiadaj!
-Co?- byłam zdezorientowana.
-No! Ten facet!
-Ah- mruknęłam. Mogłam się po niej spodziewać, że już o nim wie.- To Ashton.
-Aha…?
-Mój były chłopak.
-Były?- spytała.- Czemu były?
-Bo on –ściszyłam głos- nie żył.
-I się… zmienił?
-Zgadza się- wymusiłam słaby uśmiech.
-Skoro on żyje, to czemu jest były?
- Może dlatego, że myślałam, że nie żyje!- krzyknęłam, ale po chwili się uspokoiłam.- Przepraszam- mruknęłam.
-Jasne- wyszeptała współczująco.
-Po prostu nie wiem czy go jeszcze kocham.
David
Teraz albo nigdy! Podszedłem do chłopaka, z którym rozmawiała Allison.
-Cześć- powiedział niepewnie.- Jestem Ashton.
-David- mruknąłem.
-O co chodzi?
   Wskazałem głową kanapę w “salonie”. Ashton usiadł obok mnie. Chwilę milczałem, ale w końcu ciekawość zwyciężyła.
-Kim jest dla ciebie Allison?
-Allison?- uśmiechnął się z wyższością.- Nie kłopocz się Davidzie. Ona. Jest. Moja. Jest moją własnością. Jest moją zabawką. Jest moją…
      Nie dokończył. Uderzyłem go całą pięścią w twarz. Jego nos krwawił, ale  usta wciąż się śmiały.
-I tak nie powiesz jej tego. Boisz się. Boisz się, że ci nie uwierzy. Że uzna cię za zazdrosnego.
         Nie wytrzymałem i rzuciłem się na niego. Dziwię się, że dźwięki naszej szarpaniny nie przyprowadziły tu pana Adamsa czy kogoś tam. Aktualnie byłem na dole. Dostałem w brzuch. Syknąłem z bólu ale nie zamierzałem mu popuścić. Kopnąłem go a on przetoczył się po ziemi. Dostał jeszcze dwa razy w twarz, raz w nogę I w gardło. Potem przerwał nam wyżej wspomniany pan Adams.
-Davidzie! Ashtonie! Co tu się do cholery wyprawia?!
   Nie odpowiedzieliśmy. Pan Adams chyba się nie dziwił, bo pokręcił karcąco głową.
-I co ja mam z wami zrobić? Przecież jesteście już dorośli-mruknął.-Chociaż… Za kilka dni Allison I Sarah mają Przebudzenie, prawda?
-Prawda- skinąłem głową.
-Dziewczyny będą przez jakiś czas w izolatce. Zakaz odwiedzin. Półtorej tygodnia po przemianie dopiero będziecie mogli się z nimi zobaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz