wtorek, 27 stycznia 2015

VII: Zaginieni

                                                    ALLISON
      Zaczął padać deszcz. Namioty przemakały, więc postanowiłam czekać na zewnątrz. Było zimno, ale słońce lekko muskało moją skórę. Siedziałam na trawie opierając się o belke z drzewa. Trzęsłam się z zimna. Zamknęłam oczy, powoli zasypiałam. Nagle usłyszałam warkot silnika... Co jeśli to Oni?
-Allison! Allison!- to był David. Zauważył mnie i podbiegł. Wstałam a on przytulił mnie.-Allison... Będzie dobrze. Jedziemy do organizacji.
       Skinęłam głową i poszłam do samochodu, wciąż obejmowana przez Davida. Wzięłam jeszcze po drodze torbę. W aucie siedziało kilka wampirów, ale nie zwracali uwagi na moją obecność.
      Organizacja... wielki budynek ogrodzony wysokim murem. Brama otwierana na kod. W środku wyglądało to jak pałac. Skorzystałam z rady Davida i poszłam do gabinetu jakiegoś Pana Adamsa. Zapukałam do drzwi i weszłam.
-Allison!-wstał z krzesła i uśmiechnął się serdecznie.- Siadaj, siadaj. Nie krępuj się. Jesteś tutaj mile widziana.
-Dziękuję.
-Kawy? Herbaty?
-Herbaty- wymamrotałam. Po chwili obok mnie była filiżanka z ciepłym napojem.
-Powiedz mi. Boisz się Przebudzenia?
-Bardzo.
-W Organizacji przechodzi się je lepiej niż w domowych warunkach. Tutaj są specjaliści, którzy od razu pomogą ci się kontrolować- upiłam łyk herbaty.- Pewnie jesteś zmęczona. David zaprowadzi Cię.
     Skinęłam głową i wysiliłam się na uśmiech.
    Przed gabinetem czekał na mnie David. Nie pytał o nic, po prostu w ciszy zaprowadził mnie do mojego pokoju. Przed drzwiami zatrzymałam się.
-Co z Chrisem?
-Nie wiem- wzruszył ramionami.
          Pokiwałam głową i wtedy stało się. David mnie pocałował. Za nim zdążyłam się odwdzięczyć jego już nie było. Stanęłam jak wryta. Otrząsnęłam się szybko i weszłam do pokoju. Było w nim jedynie łóżko, na które się rzuciłam i szafa.
         Czy odwzajemniam uczucia Davida? Może on wcale mnie nie kocha. To mógł być czysto przyjacielski całus. Jak mogłabym go kochać po kilku dniach znajomości? To niemożliwe.  Po śmierci Ashtona w wypadku samochodowym nikogo nie pokochałam i tak powinno zostać. Jestem w środku pokręconego, wampirzego świata, a ja myślę o chłopakach? Skarciłam się w myślach. Ciekawe co z moimi rodzicami. Tymi adopcyjnymi. A co z Chrisem? Dlaczego mnie zostawił? Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie udało mi się. Potem zabrali mi z resztą telefon, bo Oni mogą nas namierzyć. Bałam się. Bałam się wszystkiego. Nie tylko ciemności i pająków, co było moim wiecznym problemem . Bałam się, że stracę życie. I nie tylko ja. Sarah, David, Josh nawet Chris. A ta organizacja? To wszystko brzmi jak ze starego serialu o wampirach!
            David
  Chodziłem po pokoju w tę I z powrotem. Co mi strzeliło do głowy?! Allison nie jest taką dziewczyną, która rzuca się na pierwszego lepszego faceta poznanego kilka dni temu. Chociaż wcale jej nie znam. Może właśnie tak jest? Ale co z Chrisem?
 Zszedłem na dół. Musiałem go odszukać.  On myśli tylko o sobie. O tym, że może umrzeć, a nas ma gdzieś. Kierowałem się do wyjścia, ale powstrzymał mnie ciepły głos Pana Adamsa.
-Davidzie. Proszę, przyprowadź Allison.
-O co chodzi?- zmierzyłem o wzrokiem.
     Obok niego stał wysoki mężczyzna z jasnymi włosami. Był wysoki, wyższy ode mnie. Na oko jakieś sto dziewięćdziesiąt trzy centymetry. Błękitne oczy. Dalej nie patrzałem. Nie interesuję się nim w TEN sposób.
-Przyprowadź ją. Mamy tu coś- spojrzał na tego gościa- Kogoś kto ją ucieszy.
   Skinąłem głową I ruszyłem po schodach w górę. Kto. To. Do. Cholery. Był. Allison się ucieszy? Czy ja jestem zazdrosny? Miałem ochotę zdzielić się po twarzy, żeby się opamiętać. Zapukałem do drzwi mojej przyjaciółki. Przyjaciółki. Tylko przyjaciółki. Zapukałem. Otworzyła mi. Wyglądała zwyczajnie. Ciemne włosy miała spięte w luźnego koka, przez co było widać jej lekko odstające uszy. Sweterek odkrywający pępek koloru jasnego różu I jeansy.
-Pan Adams czegoś chce. Jest na dole. Chodź.
-Jasne- uśmiechnęła się słabo.
    Zeszliśmy po schodach unikając wzajemnych spojrzeń. Na dole Pan Adams mnie odprawił.
-Dziękuję Davidzie. Możesz iść.
         
Allison
  Spojrzałam na Pana Adamsa.
-Chodź Allison. Ktoś na Ciebie czeka.
  Wykrzywiłam się. Kolejny wampir, który chce mi pomóc? To robi się nudne. Weszliśmy do gabinetu.
-Boże!- krzyknęłam w środku.
______________________________________________

          Zaskakująco szybko udało mi się napisać ten rozdział. Jest krótki, ale jest. Dodatkowo zapraszam was na mojego nowego bloga "Heroine", na którym jest już prolog :3
           

czwartek, 22 stycznia 2015

VI: Wspomnieni

                                        David
        Alli nie odzywała się przez resztę drogi. W pewnym sensie rozumiem ją. Sam nie miałem gładko. Miałem z Nimi kontakt przez większą część swojego życia. I to bliższy kontakt niż z Chrisem.
-Dlaczego nie możemy pojechać do Organizacji?
-Bo to zbyt niebezpieczne- stwierdziłem i popatrzałem na płaczącą Allison.
  Chris kierował ale wskazał ruchem głowy, żebym się przybliżył.  Przekręciłem głowę.
-Bezpieczniej by było zostawić ją tam. Dobrze wiesz, że chodzi Im tylko o nią. My ich nie interesujemy. Po Przebudzeniu Allison przejmie kontrolę nad Organizacją.  W końcu jest córką założycieli.
      Posłałem przyjacielowi zimne, karcące spojrzenie.
         Po godzinie jazdy dojechaliśmy na pole. Było tam kilka namiotów. Wszyscy wzięli swoje torby i pozajmowali namioty. Dziewczyny były w jednym, a ja, Chris i Josh w drugim.  W trzecim namiocie zostawiliśmy torby.
        Zaczął zapadać zmierzch.  Zacząłem się zastanawiać jak to będzie z Przebudzeniem. Powinniśmy zabrać Sarah i Allison do Organizacji, żeby tam je przeszły, ale to zbyt niebezpieczne. W końcu poszedłem w ślad za moimi przyjaciółmi i zasnąłem.
       Byłem w Organizacji. Ja i Allison. Nikt więcej. Przeglądaliśmy archiwalne księgi, gdy nagle drzwi zostały wyważone i weszli Oni. Chciałem uciec, ruszyć się, ale coś mi na to nie pozwalało. Coś krępowało moje ruchy. Allison nie pozostała w miejscu. Doskoczyło do niej troje z Nich. Pewnie jej przyjaciele. Wkładałem w to mnóstwo siły, ale nie potrafiłem nawet unieść nogi, wysunąć kłów. Dziewczyna jednym, zwinnym ruchem rozszarpała mojej przyjaciółce brzuch.  Krzyczałem, ale z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Czarna krew lała się strumieniem z brzucha Allison. Nie żyła. Nie ruszała się, nie oddychała.
   Obudziłem się cały spocony. W realnym świecie też nie krzyczałem, bo Josh i Chris jeszcze spali.  Znalazłem kurtkę i założyłem ją. Wyszedłem z namiotu.Ku mojemu zdziwieniu na pieńku siedziała Allison. Podszedłem do niej i usiadłem obok.
-Czemu nie śpisz?- spytałem.
-Nie potrafię-płakała.- To dzieje się za szybko... Jestem jakimś wampirem, moi przyjaciele to banda złych ścigająca mnie i moich przyjaciół, a moi rodzice to nie moi rodzice- wypowiedziała przez łzy.
-Spokojnie- objąłem ją ramieniem.- Może uda się sprowadzić twoich przyjaciół na dobrą drogę- uśmiechnąłem się, widząc jej zdziwienie odetchnąłem i zacząłem mówić.- Moi rodzice należeli do Nich.
-CO?!
-Cicho- szępnąłem czule.- Wychowywali mnie na morderce. Chcieli żebym zabijał takich jak ty, Sarah, Chris, Josh... Kiedy miałem czternaście lat, zrozumiałem, że to nie to. Większość dzieci Nich jest szczęśliwych idąc w ślady rodziców ale nie ja. Uciekłem. Schronienie znalazłem najpierw w Organizacji, a potem przygarnęła mnie pewna kobieta. Zabili ją..
-David, tak mi przykro...
-Nie. Najgorsze co możesz robić to mi współczuć.
- Głupio mi.
-Niby dlaczego?
-Marudzę, że moi przyjaciele są Nimi... a twoi rodzice... Dlaczego w ogóle Oni? Czy to nie ma jakiejś nazwy?
-Określają siebie Walecznymi.  Ale nikt poza nimi nie używa tej nazwy.
                                Dwa dni później
                     Allison
       Siedzieliśmy na polu kolejny dzień. Dzisiaj mieliśmy podjąć ostateczną decyzję co do wyjazdu. Rankiem wszyscy zebraliśmy się wokół miejsca na ognisko.
- Wymyśliłem z Joshem pewien pomysł- zaczął Chris.- Jeżeli większość się zgodzi, zrealizujemy go.
-Allison. Nie bierz tego do siebie- Josh przechylił głowę.- Lepiej będzie, jeśli odwieziemy Sarah do Organizacji. Oni szukają Ciebie. David i ja odwieziemy Cię- spojrzał na Sarah.- Allison zostanie z Chrisem. W Organizacji zasięgniemy porady, co z tobą zrobić.
         Serce mi stanęło. Rozpoczęło się głosowanie. Kto się zgadza, ma podnieść rękę do góry. Chris i Josh byli na tak, Sarah i David na nie. Tak będzie lepiej. Podniosłam rękę.
         Do końca dnia nikt się nie odzywał do mnie. Wszyscy byli spakowani i mieli wyjechać o północy. Chciałam przemyć twarz w rzece nieopodal, więc wyszłam z namiotu i ruszyłam w jej kierunku. Jednak ktoś przytrzymał mi rękę. Tym kimś był David.
-Co ty zrobiłaś? Dlaczego to zrobiłaś?!
-Tak będzie lepiej- starałam się być twarda, ale po policzkach leciały mi łzy.
-A jeżeli Oni cię znajdą? Chris może sobie poradzi… Ale ty nie masz szans.
-Dzięki, że we mnie wierzysz- oburzyłam się.
-Alli- ujął mnie za podbródek tak, że teraz mogłam spojrzeć mu w oczy.-Zależy mi na tobie.
-David! Jedziemy!- krzyknął Josh.
-Powodzenia.
    I odszedł. Zostałam z Chrisem. Siedział przy rozpalonym ognisku i piekł jakiegoś królika.
-Nie powinnaś zbliżać się do Davida.
-Co?
     Ale mi nie odpowiedział. Wrócił do namiotu. Zrobiłam to samo. Położyłam się i zasnęłam.
           Kiedy się obudziłam, sprawdziwał godzinę na zegarku. Zbliżała się 11. Wyszłam z namiotu. Chrisa nigdzie nie było.
-Chris?!- moje krzyki nie dawały efektu.
            Sprawdziłam jego namiot. Pusty. Sprawdziłam namiot z torbami. Została tylko moja.

                              David
              Wkrótce dojechaliśmy do Organizacji. Dostaliśmy pokoje, poszliśmy do nich i się rozpakowaliśmy. Jutro miała zapaść decyzja co do Allison. Przebrałem się i zadzwoniłem do Chrisa.
-Wszystko ok? Nie znaleźli was?
-Nie, wszystko jest ok- odparł.- A jak decyzja?
-Zapadnie jutro.
              Pożegnaliśmy się. Kiedy już miałem odwiedzić przyjaciół, mój telefon się odezwał. Może to Chris? Nie. To Allison. Pewnie mój przyjaciel powiedział, że dzwoniłem.
-Halo?- zapytałem.
-Jest u was Chris?- jej głos drżał.
-Nie…  Jest z tobą.
-Nie ma go! Nie ma… obudziłam się… Nigdzie go nie ma… Nie ma torby…
-Cholera! Dobrze się czujesz? Nikogo nie ma w pobliżu?
-Nie… chyba nie. Nie wiem co robić. David!
-Spokojnie- mówiłem, chociaż sam gotowałem się w środku. Porozmawiam z Chrisem, z Organizacją. Nie ruszaj się z miejsca!
     Rozłączyła się. Pobiegłem do sekretarki.  Kazała mi porozmawiać z Panem Adamsem. Wszedłem do jego biura i opowiedziałem o sytuacji. Był wystraszony. Allison była ważna. Dla niego stracić ją, to jak stracić skarb. Chociaż się nie znali, martwił się o nią. Nie rozumiem dlaczego. Pewnie lubił jej ojca.
-Zadzwoń do Chrisa. Wyślę patrol. Pojedziemy po nią.
-Mogę jechać?
-David…
-Błagam… Panie Adams… Błagam!- niemal krzyczałem.
-Dobrze, ale pośpiesz się.
          Wyszedłem. Po chwili przyszło czworo wampirów. Uzbrojonych. Weszliśmy do samochodu. Usiadłem z tyłu i zadzwoniłem do Chrisa.
-Co jest Davie?
-Dzwoniła Allison.
-Cholera- syknął.- Stary…
-Gdzie jesteś?!
-Nie ważne. Nie wiem jak ty, ale ja chcę żyć. A wiesz, że z nią nie pożyjesz długo.
____________________________________
 
 Jestem tak zadowolona z tego rozdziału! Nie jest najlepszy, są dziesiątki lepszych blogów, ale ja jestem z siebie dumna, gdyż nie piszę najlepiej :)
     Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, bo nie mam ani czasu, ani weny, żeby go napisać.
                   
                                   

wtorek, 20 stycznia 2015

V: Zaatakowani

                                                                 Chris
        Po męskiej rozmowie poczułem się lepiej. Może powinienem powiedzieć Sarah prawdę?  Lepiej teraz. Po Przebudzeniu może mnie rozszarpać. Poszedłem na górę i zapukałem do drzwi dziewczyn.
-Otwarte!- krzyknęła Allison, a ja wszedłem.
-Hej...- wymamrotałem, drapiąc się po karku.
-Co jest?
-Allison? Mogłabyś... no wiesz. Wyjść?- dziewczyna uśmiechnęła się, pokiwała głową i poszła na dół.
-Co jest?- powtórzyła Sarah i zmarszczyła brwi.
-Sarah... muszę ci coś powiedzieć.

                                                         Allison
   
 Zdziwiona zeszłam na dół. Na kanapie siedział David i przeglądał kanały . Obok niego leżała miska z popcornem. Nie mogąc zaprzepaścić tej okazji skoczyłam na kanapę i wzięłam garść popcornu. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a potem się zaśmiał. Uśmiechnęłam się.
-Co oglądamy?
- Zmierzch.
-Serio?- zapytałam.
-Nie- parsknął.
-Więc co?
- To co widać- spojrzałam na ekran, ale kanały co chwilę się zmieniały.
- Wiesz o co chodzi Chrisowi?
-Poszedł do Sarah?- uśmiechnął się.
- Skąd wiesz?
- Mam nadzieje, że Chris ci się nie podoba, bo Sarah zawładnęła jego sercem- uniosłam brwi. Sarah to dobra dziewczyna, pasują do siebie.- Nie martw się. Ja jestem wolny.

                                       Sarah     
 
 Chris spojrzał mi w oczy.  Posłałam mu uśmiech, a on ujął moją twarz w dłonie. Zbliżył się. Pocałował mnie. Założyłam ręce na jego szyi, oddając pocałunek. Wplotł ręce w moje włosy. Po chwili odsunęłam się lekko i uśmiechnęłam się ponownie.
- Nie masz mnie za idiotę?
-Chris- roześmiałam się.- Jesteś idiotą- powiedziałam i wtuliłam się w niego.
                      Allison
  Wzięłam garść popcornu i rzuciłam nią w Davida. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. David wstał i otworzył. Do środka wszedł chłopak. Troszkę niższy nić David, może wzrostu Chrisa. Wyglądałam na zmęczonego.
-Josh? Co jest?
-Oni- wydyszał.- Zaatakowali nas.  Tom, Lily i Demi nie żyją… Będą zmierzali po was. Musimy jechać!
-Allison! Biegnij po Chrisa i Sarah. Pakujcie się. Nie ma na co czekać.
     Pognałam na górę i otworzyłam gwałtownie drzwi. Zobaczyłam jak Sarah i Chris się całują.
-Allison!
-Zamknijcie się!- krzyczę.- David kazał się pakować. Napadli kogoś.
-Kto kogo?
-Przybiegł jakiś Josh. Mówił o Nich.
-Cholera-syknął Chris.
             Wyszedł szybkim krokiem do siebie.  Ja z Sarah zaczęłyśmy pakować się w pośpiechu. Po chwili z torbami na ramionach pobiegłyśmy na dół, gdzie czekali na nas chłopcy. Poszliśmy do samochodu. Był spory, bardziej to furgonetka. Usiadłam z Sarah i Joshem z tyłu, a David u Chris z przodu.
-Gdzie jedziemy?- wyrzuciła z siebie przerażona Sarah.
-Gdziekolwiek, byle jak najdalej.
-Stare pole biwakowe- podsunął Chris.- Będą tam jakieś namioty.
-Jasne- mruknęłam.- Ktoś mi powie co to za Oni?
-Ci, którzy zabijają potomków wampirów. No wiesz… przeciwnicy Organizacji. Twoi przyjaciele też Nimi są.

niedziela, 18 stycznia 2015

IV: Krwiopijca

                                                  Allison 
Zaczęłam się śmiać. To takie absurdalne!
-Allison. To prawda.
- Ej, nie wrobicie mnie!
-Allison- powiedział David. A potem...
   potem zrobił coś, co mnie zamurowało. Otworzył usta i pokazał kły. Odruchowo zatkałam usta.
-Ale- wyszeptałam przerażona.- Co ja mam z tym wspólnego?
-Twoi rodzice, nie, nie Ci, twoi prawdziwi rodzice. Jesteś adoptowana- nie chciałam im uwierzyć, ale pokazali mi akt urodzenia i jakieś dokumenty o moich rodzicach.- Oni byli ważni w naszym społeczeństwie.  Założyli organizację, mającą na celu ochronę osób narażonych na zmianę. Twój ojciec wynalazł taki lek, który podany zaraz po ugryzieniu usuwał jad z organizmu. Niestety niektórzy sprzeciwili się temu. Powstała grupa, która teraz jest z resztą spora. Zabija potomków wampirów zajmujących się organizacją, by ta nie miała już żadnych pracowników w swoich ryzach. Teraz będą polować na Ciebie.
-Przecież ja nawet nie mam kłów. Nie chcę krwi, mam ochotę wymiotować na jej widok! Nie jestem żadnym krwiopijcom!
-Alli- David złapał mnie za ramiona.- Przemiana następuję podczas pierwszej pełni po osiągnięciu siedemnastego roku życia. Kiedy miałaś urodziny?
- Miesiąc temu.
-Chris, kiedy następna pełnia?
-Za jakieś półtorej tygodnia.
-Skoro jest za półtorej tygodnia, to czemu nie mogłam spotkać się z przyjaciółmi dziś?
-Bo to niebezpieczne- powiedział Chris smutno patrząc na przyjaciela.- Sarah zaprowadzi Cię do twojego pokoju. Będziesz go z nią dzielić. Ona też będzie miała Przebudzenie tej pełni.
-Aha-powiedziałam i wtedy zjawiła się Sarah.
               Była wysoką blondynką. Miała szare, albo niebieskie oczy, nie jestem pewna. Zaprowadziła mnie do pokoju. Był większy od tamtego, w którym się obudziłam. Ściany były błękitne. Po lewej było łóżko z białą pościelą, a obok niego puste pułki. Domyślam się, że było moje. Równolegle do niego było łóżko Sarah. Miała pościel w zebrę, a półki były pełne ubrań.
-Sarah… ale ja nie mam ubrań…
- Chris był po nie dwa dni temu- powiedziała i wyciągnęła z mojej szafy szarą walizkę.
-Ile ja spałam?!
-Cztery dni.
   Usiadłam na swoim łóżku a Sarah zaczęła temat.
-Boisz się Przebudzenia?
- Nic o nim nie wiem. Czy stanę się takim wampirem jak Edward albo Bella?
-Nie- roześmiała się.-  Możemy przebywać na słońcu, nie szkodzi to nam. Nie błyszczymy- uśmiechnęła się.-  Funkcjonujemy jak ludzie, tyle, że musimy pić krew.
-Żarcie!!!
   Wrzasnął ktoś z dołu. Przebrałam się, bo nie chciałam paradować w pidżamie.
     
                                                   
  David
 
              Siedziałem przy stole, podczas gdy Chris nakładał jedzenie na talerze. Z dołu zeszły dziewczyny. Sarah jak zwykle wyglądała pięknie, ale to Allison przykuła moją uwagę. Założyła krótkie, dresowe spodenki I lekką bluzkę. Niby nic takiego, ale wyglądała ślicznie. Usiadły. Alli po mojej lewej, a Sarah na przeciwko. Chris podał talerze I zasiadł na ostatnim wolnym miejscu.
-Wkrótce pełnia- stwierdził mój przyjaciel.- Musi was przygotować.
-Jak to dokładnie wygląda?
- Nie ciekawie, jeśli o to chodzi. Na dole są takie pomieszczenia. Zamykamy was tam na 24 godziny, bez krwi. Jedynie na wodzie I chlebie- tu uśmiecham się, a potem ciągnę dalej.-  Wasz organizm uspokaja się. Potem idzie z górki. Trzeba nauczyć was polowania I tak dalej.
-Bardzo to straszne?- wszeptała Sarah.
-Nie jest tak źle- Chris wzruszył ramionami. Chce zgrywać twardziela, od dawna podoba mu się Sarah.
                              _________________
     Dziewczyny poszły na górę, Sarah ma powiedzieć Allison wszystko, co wie. Siedziałem z Chrisem I surfowaliśmy.
-Kiedy powiesz Sarah co czujesz?
-Zamknij się Davie- szturchnął mnie w bok I roześmiał się.- Nie wiem. Jak nadejdzie odpowiednia pora. A ty kiedy powiesz Allison?
   Poczułem ukłucie w sercu.
-Ona nie czuje tego samego. Nie chcę niszczyć przyjaźni, którą możemy mieć.
-Jesteś idiotą, Davie.
____________________________
        Taak! Są różne perspektywy. Kolejny rozdział bardziej spokojny, żadnej akcji. Ale mam kilka następnych już napisanych, i tam jest już lepiej :)
                                  

sobota, 17 stycznia 2015

Liebster Award


                                            Dziękuję CałkiemZakręcona za nominacje :)

Taką nominację otrzymują mało popularne blogi nie mające dużej ilości czytelników. Celem takiej nominacji jest wzrost liczby obserwatorów i wypromowanie bloga. Dany blog zostaje nominowany przez innego bloggera, który uważa, taki blog za godny uwagi i ciekawy.

Każdy wybrany musi odpowiedzieć na pytania, które zadała osoba nominująca twój blog. Po udzieleniu odpowiedzi, ty nominujesz wybrane przez siebie blogi, informujesz je o nominacji i zadajesz 11 pytań (UWAGA! nie można nominować bloga, który nominował ciebie). :)

1. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?

    Bez muzyki i książek. No i oczywiście mojej rodziny i znajomych :)
2. Skąd pomysł na nazwę bloga?
   Opowiadanie jest o wampirach, więc postawiłam na coś zgodnego z tym tematem. BITE to tłumacząc na polski ugryzienie.
3. Czy jesteś uzależniony od internetu?
   Często używam internetu, ale gdyby sytuacja tego wymagała bez problemu mogłabym się bez niego obyć. Więc nie.
4.  Czego nie lubisz w XXI wieku?
     Ludzi. Ludzi, bo spora ich część, a konkretnie mówiąc spora część nastolatków patrzy tylko na wygląd innych. Ba! Nawet nie na wygląd, co na ciuchy. 
    No i politycy...
5. Jaki jest twój sposób na poprawę humoru?
     Biorę słuchawki, telefon i słucham muzyki jak najgłośniej się da.
6. Jesteś optymistą, realistą czy pesymistą? Dlaczego tak uważasz?
    Realistą. Nie patrzę na świat przez różowe okulary, ale też nie przez czarne. Patrzę na wszystko tak jak jest. Nie jestem przesadnie entuzjastycznie nastawiona do niczego, ani na odwrót.
7. Czym się interesujesz, jakie masz pasje?
  Pisanie, czytanie, muzyka. Nie wiem czy Was zdziwię, ale uwielbiam poezję.  Oprócz tego lubię fotografować. 
8. Gdzie chciałbyś/ chciałabyś pojechać?
     Grecja. Uwielbiam mitologię, historię tego kraju. Nie ukrywam, że PJ pogłębił moją miłość do niej. Oprócz tego chciałabym odwiedzić Japonię. Fascynują mnie tamtejsi ludzie, kultura.
9. Wolisz mieć bardzo dużo znajomych, czy kilku przyjaciół?
     Kilku przyjaciół, to oczywiste. Nie umiem tego uzasadnić, tak po prostu jest.
10. Jak wyglądałby twój idealny dzień?
       Wstałabym około 9, bo jeżeli wstanę później, mam uczucie zmarnowanego dnia. Potem spotkanie z przyjaciółmi, spędzenie czasu z rodziną, zjedzenie mnóstwa niezdrowego jedzenia oglądając ulubiony serial/ film, a na koniec kakao i dobra książka :)
11. Co było najbardziej szaloną rzeczą, jaką zrobiłeś?
      Nie przypominam sobie takiej. Jestem ostatnio bardziej spokojną osobą, więc poza straszenie małych dzieci na placu zabaw dwa lata temu, nie zrobiłam nic takiego.

                                                                Moje pytania:
1. Jak zaczęła się twoja historia z pisaniem?
2. Jaka jest twoja ulubiona książka? Dlaczego?
3. Lubisz w książkach mroczne charaktery, czy raczej wolisz tych dobrych?
4.  Od jakiej książki zacząłeś przygodę z czytaniem?
5. Korzystasz z bibliotek czy wszystko masz na swojej półce?
6.  Wolisz ferie czy wakacje?
7. Jaka jest twoja bajka/ film dzieciństwa?
8.  Czy jest coś takiego jak książka tylko dla dziewczyn/ tylko dla chłopaków?
9.  Czy jest taka ekranizacja książki, którą uważasz za lepszą od samej książki?
10. Oglądasz seriale? Jeśli tak, to jaki jest twój ulubiony?
11. Ulubiony parring z książki?
  
                              
                                                                   Nominuję:
                                             
            Podróż przez życie
                                                  Dziewczyna obdarzona wzrokiem
                                                            Przeznaczenie
                                                     Uzależniasz jak narkotyk
                                                    

piątek, 16 stycznia 2015

III: Porwanie

     Rzuciłam telefonem na stolik.  Chloe, Paul i Denis pytali mnie, co się stało, ale nie specjalnie miałam ochotę im odpowiadać. Jakby brzmiało? Facet, którego znam kilka godzin zabrania mi robić cokolwiek, więc musze siedzieć w domu. Absurd! Włączyliśmy telewizję. Skakaliśmy piętnaście minut po kanałach, aż w końcu znaleźliśmy jakąś komedię. Oglądaliśmy ją jakieś pół godziny, a potem się skończyła. Paul włączył MTV. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Denis. Otwórz.
-All, rusz czasem dupę.
-Ty też możesz- wzruszyłam ramionami i wzięłam kolejny łyk piwa. Denis otworzył drzwi.
-Nie. Nie ma jej.
-Jest! Daj mi przejść- cholera, to Chris. Odruchowo skuliłam się.
      Chris wszedł do środka.
-Allison. Idziemy.
-Ona nigdzie z tobą nie idzie- odezwał się Paul.
- Zamknij się, póki mam cierpliwość.  Allison!
      Chris złapał mnie za rękę i pociągnął. Wrzeszczeli na niego ale to nic nie dało. Rzuciłam im nieme "przepraszam, zobaczymy się jeszcze" i powlokłam się za chłopakiem. Wlazłam do samochodu.
-Czego ty do cholery chcesz?
-Nie zrozumiesz.
-Nie zrozumiem!? Jestem z przyjaciółmi, a ty przyłazisz i mnie porywasz!
-To dla twojego bezpieczeństwa.
-Wypuść mnie! Do cholery wypuść mnie!
             Kiedy tylko  dojechaliśmy do miasta, Chris zatrzymał się na stacji. Zatankował i poszedł zapłacić. Szybko zarzuciłam torbę na ramię, po cichu wyszłam z samochodu i rzuciłam się biegiem. eNie znałam tego miejsca, ale chciałam uciec, schować się, poczekać, aż on odjedzie a potem złapać stopa. Zatrzymałam się w krzakach, około 400 metrów od stacji. Czekałam, ale nie widziałam samochodu Chrisa. Usłyszałam jednak szelest krzaków. Coś tam było. Poczułam ból. A potem widziałam ciemność.
                     

       Obudziłam się w małym pokoju. Leżałam na łóżku stojącym na środku pokoju. Obok była komoda. I to wszystko. Ściany były szare, a podłogi ciemne.  Wstałam i zakręciło mi się w głowie. Trzymając się ściany podeszłam do drzwi. Uchyliłam je. Zobaczyłam wielki korytarz, na którego końcu były schody prowadzące na dół. Usłyszałam krzyki.
-Dlaczego jej nie zatrzymałeś?!
-Ma prawo spotykać się z przyjaciółmi!
-Ale nie z NIMI! Mogli ją zabić!
-Skąd mogłem wiedzieć z kim ona się przyjaźni?!
        Zdecydowałam zejść na dół. Chwiejąc się zwlokłam się ze schodów. Na dole był spory salon, urządzony jakoś tak…starodawnie. David i Chris mnie zobaczyli.
-Jesteś taka lekkomyślna!- wrzasnął Chris.
-Do cholery! Powiedzcie mi co tu się dzieje!
_____________________________________
 Krótki, nudny i w ogóle nie jestem z niego zadowolona. Rozdziały piszę z wyprzedzeniem, dlatego na razie w miarę często się pojawiają. Jestem aktualnie w trakcie pisania VI.  Dodatkowo powiem wam, że następne rozdziały pisane są z różnych perspektyw. 

środa, 14 stycznia 2015

II: Bez gadania

         Przez całą lekcje David nie odezwał się do mnie ani słowem. I to na pewno nie dlatego, że  był jakimś grzecznym uczniem. Wyszłam na przerwę, i niespodziewanie David szedł zaraz za mną.
-Stołówka- powiedział.- Obiad? Jedzenie? No wiesz...
-Taa- mruknęłam i poszłam z nim na stołówkę. Przy stoliku czekał już Chris, więc dosiedliśmy się. Chłopcy siedzieli zajadając się, ale ja nie miałam ochoty. Nigdy nie lubiłam jeść. Chris w końcu stwierdził, że muszę się chociaż napić, więc poszedł po sok. Kiedy go nie było rozglądałam się po stołówce. Zauważyłam, że większość ludzi gapi się na mnie.
-David?- spojrzał na mnie, mogę pytać.- Czemu wszyscy się tak gapią?
-Bo siedzisz ze mną. Nikt oprócz Chrisa tego nie robi.
-Dlaczego?
       David nachylił się i wyszeptał mi do ucha:
-Boją się mnie.
       Odsunęłam się odruchowo. Potem przyszedł Chris. Kiedy skończyli jeść poszliśmy we trójkę na dziediniec przed szkołą. Kiedy Cris był z nami, David zachowywał straszny dystans.
       Po lekcjach poszłam z chłopakami do autobusu. Chris wyszadł wcześniej, ale jak się okazało David mieszka dwie klatki obok mnie.
-Czemu się ciebie boją?- spytałam.
-Nie drąż  tematu Alli.
-Alli?
-Dav- uśmiecham się, ale po chwili banan schodzi mi z twarzy.- Zapomniałam. Są jutro jakieś sprawdziany? Nie ogarnęłam się zbytnio.
-Zależy Ci na ocenach?- parsknął.
-Tak.
-Nie wyglądasz na taką- stwierdził.- Zadzwoń do Chrisa.
-Jak chcesz.
         Przed blokiem pożegnaliśmy się i poszliśmy do mieszkań. Mama od razu wypytywała mnie o to jak było, kogo poznałam, ale ja nie miałam ochoty mówić. Poszłam do swojego pokoju. Pomimo tego, że mieszkałam w nim jakieś dwa tygodnie. Ściany były beżowe, a podłoga była wyłożona jasnoszarą wykładziną. Łóżko stało w roku prawej ściany. Obok mieścił się stoliczek nocny. Na drugiej ścianie było biurko, regał i szafa.  Miałam też fotel, który przemieszczał się po pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Zaklęłam pod nosem. Nie mam numeru do Chrisa. Wzięłam laptop i zaczęłam szukać go na facebooku.  Znalazłam go i zaprosiłam do znajomych. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zdjęcie z Davidem. Byli świetnymi kumplami. Tak tęskniłam za moimi przyjaciółmi...  Chyba mogę się z nimi spotkać. Wpakowałam do torby kilka rzeczy, a przedtem zapisałam sobie numer Chrisa. Potem posłałam sms'a do Chloe, mojej przyjaciółki.
 
" Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko temu, że odwiedzi was stara przyjaciółka? Najlepiej mi w tym pomóżcie, bo nie mam kasy. Za trzy godziny, pod moim blokiem. Znasz adres ;)
                                                                                                                        Buziaki, Allison :*"
      Postanowiłam zadzwonić do Chrisa, z prośbą, żeby naściemniał, że jestem u lekarza czy coś, ale nie odebrał. Muszę iść do Davida. Skrzywiłam się na myśl o tym. Wydawał się miły, ale odpychał mnie.
          Kiedy mama poszła do toalety wyszłam z pokoju. Zdięłam z wieszaka płaszcz, a martensy wzięłam w rękę, po czym wyszłam na klatkę. Ubrałam się i zbiegłam na dół. Pokierowałam się do Davida. Zadzwoniłam domofonem. Odebrała kobieta, chyba jego mama.
-Halo?
-Jestem Alisson Homer. Czy mogę porozmawiać z Davidem?
-Oczywiście- kobieta zawowała syna i po chwili odebrał od niej słuchawkę.
-Allison?
-Mam sprawę.
-Aż tak tęsknisz? Wiesz ty co. Chamuj się dziewczyno- powiedział, ae otworzył drzwi. Weszłam do mieszkania.
-Co jest?
-Załatw mi alibi.
-Co?
-Jadę spotkać się ze starymi znajomymi. Nie wiem kiedy wrócę. Naściemniaj coś nauczycielom.
        David niechętnie zgodził się. Miałam już wychodzić, kiedy mama chłopaka przekonała mnie na herbatę. Wypiłam kubek ciepłkego napoju i wyszłam na  zewnątrz. Mój kolega zaproponował, że zaczeka ze mną.
        Staliśmy przed jego klatką rozmawiając o błachych rzeczach np. o meczach, ludziach, nauczycielach. W końcu kawałek dalej, bo na ulicy zauważyłam czerwonego pick-upa. Uśmiechnęłam się pod nosem i nie żegnając się z Davidem pobiegłam do samochodu. Na spotkanie wyszła mi Chloe i Paul. Przytuliłam ich i wsiadłam do samochodu. Za kółkiem siedział Denis, z  którym wymieniłam uśmiechy. Opowiadałyśmy sobie z Chloe co nam się działo.
-Logan i Francessca zerwali. Pani Coocer odeszła, chyba nie wytrzymywała już żartów Paula.
-Ej, moje żarty są ok!
-A co u Ciebie Al?
-Nie najgorzej. Ludzie nie są źli, ale jedynymi osobami, które dotrzymują mi towarzystwa są tacy chłopacy. Chris i David. W sumie może to przez nich. Wszyscy boją się Davida.
-Czemu?
-A bo ja wiem?
-Ten, który stał przed klatką z tobą to Chris czy David?
-David.
-Chris jest bardziej seksowny?
-Ode mnie na pewno nie!- krzyknął Denis.
-Patrz na drogę Den- upomniałam go.
- Czemu się zerwałaś?
-Chciałam was zobaczyć. Mam dość tego- nakreśliłam okrąg w powietrzu.
                 Po dwóch godzinach dojechaliśmy do naszego domku. Jest opuszczony. To taka baza, zawsze spędzamy w nim wakacje.
                 Siadam na kanapie. Chloe i Denis robią  to samo, tyle, że przytuleni do siebie. Są razem. Paul poszedł do kuchni po piwo. Nagle zadzwonił telefon, podskoczyłam. Pewnie mama. O dziwo na ekranie napis głosił "CHRIS".
-Halo?
-Allison! Co ci do cholery odbiło?!
-Chris, spokojnie- powiedziałam. Wcale nie uspokoiło to mojego kolegi, bo z kuchni Paul wrzasnął "browary!" i rzucił do mnie piwo.- Nie znamy się praktycznie, a ty tak wariujesz.
-To ty mnie nie znasz. Ja znam Cię lepiej niż myślisz. Wracaj do domu bez gadania.
__________________________________________

           Jest już następny rozdział. Jest też kilku nowych bohaterów. Do zakładki dodam ich tak szybko, jak będę mogła :))
  CZYTASZ = KOMENTUJESZ

sobota, 10 stycznia 2015

I: Nowa szkoła

            -Ale ten mundurek jest okropny- mówię do mamy.
-Daj spokój Allison. 
-Nie. Po co w ogóle się przeprowadzałyśmy?- pytam, ale mama mi nie odpowiada. Pewnie uważa, że dużo razy mi już  to tłumaczyła.
-Idź już, bo spóźnisz się na autobus.
             Posyłam jej gniewne spojrzenie, a ona uśmiecha się. Nakładam na ramię moją czarną torbę i wychodzę z mieszkania. Zjeżdżam windą dziewięć pięter w dół, po czym kieruję się na przystanek.  Niebo jest zasłane chmurami, ciekawe czy będzie padać.  Z kieszonki torby wyciągam telefon i sprawdzam godzinę. Dwie minuty do autobusu, a ja spokojnie idę sobie ulicą. Nie kłopocząc się chowaniem telefonu puszczam się biegiem. Kiedy dotarłam na przystanek, a autobus już stał, więc bez zastanowienia wsiadłam do środka. Mieszkałam na lekkim odludziu, pojazd dopiero zaczynał kurs, więc był praktycznie pusty. Usiadłam prawie na końcu.  Autobus ruszył, a ja gapiłam się w okno. Zaczął lekko padać deszcz. Po trzech przystankach ludzi jest więcej, ale ja wciąż siędzę sama. Uradowana tym faktem, myślę, że już nikt się nie dosiądzie, ale następny postój był pełen ludzi. Odruchowo przybliżam się do okna.
-Mogę?- słyszę nade mną przyjemny, ale męski głos. Spoglądam i widzę blondyna. Jest wysoki, ale to jego zielone oczy przykuwają mi uwagę.
-Jasne- kiwam głową.
-Jestem Chris.
-Allison- uśmiecham się lekko.
-Chodzisz do tej szkoły?- zapytał wskazując brodą na tarczę w mundurku.
-No- odpowiadam, ale przez chwilę zwątpiłam.
-A to dziwne. Nigdy Cię nie widziałem, a uwierz mi, ja widzę wszystkich- puścił oczko.
-Dzisiaj mój pierwszy dzień- mruczę.
-Świetnie się składa. Oprowadzę Cię.
    Z grzeczności pokiwałam głową. Po dojeździe zauważyłam, że szkoła to kilka budynków. Chris powiedział, że w każdym mieści się pięć klas. Najpierw poszedł ze mną pod sekretariat, gdzie odebrałam plan lekcji.
-I jak? Co masz pierwsze?
-Chemia.
-Co za zbieg okoliczności- uśmiechął się. Znowu.
           Poszliśmy do Sali i nie musieliśmy długo czekać na dzwonek. Weszliśmy i pokierowałam się do ostatniej ławki, ale Chris przytrzymał mnie za rękę, stwierdzając, że siadam z nim. Uśmiechnęłam się i usiadłam. Po chwili podszedł do nas jakiś chłopak.
-Chris, co ta laska tutaj robi?- zapytał, wskazując na mnie, co mi się nie spodobało, bo wypowiedział to z pogardą.
-Ta laska- powiedział lekko poirytowany.- Siedzi ze mną. Ostatnia ławka jest wolna- kumpel rzuca mu wyrozumiałe spojrzenie, po czym odszedł.   
                     Lekcja minęła nie najgorszej. Nauczyciel nie był zbyt wesoły, ani młody, ale rówieśnicy poprawiali mi humor. Nabijali się z pana Hoffera, wygłupiali się. Wbrew moim przypuszczeniom nie wytykali mnie palcami, ale powitali jak w rodzinie. Kiedy wyszliśmy z Chrisem z klasy zapytał:
-Co masz dalej?
-WOS.
-To tutaj już się nie widzimy- powiedział, ale widząc moją minę dodał:- Zdaję się, że mój kumpel David też ma WOS. Chodź.
         Więc poszłam za Chrisem. Musieliśmy przejść do innego budynku. Przed klasą 3d siedziało wielu chłopaków, zastanawiałam się, który to David. Ten? Tamten?  Ku mojemu zdziwieniu podeszliśmy do wysokiego chłopaka, wyższego od Chrisa. Miał czarną koszulke z dekoltem w serek, ciemne jeansy i martensy. Włosy miał brązowe, lekko przydługie, co dodawało mu uroku. Jednak moją uwagę przykuły obsydianowe oczy.
-Hej stary!
-Siema- powiedział David i przybił piątke z Chrisem. Chyba mnie nie zauważył. Chris jednak pociągnął mnie bliżej nich.
-To Allison- uśmiechnęłam się lekko, ale przyjaciel Chrisa uniósł brwi.
-Aha?
-Zajmij się nią do mojego powrotu- powiedział, lecz widząc minę Davida postanowiłam załagodzić sytuację.
-Mia siedzi sama. Chyba nie będzie miała nic przeciwko, jeśli się do niej przysiąde- David wzruszył ramionami, ale przyjaciel dziwnie na niego spojrzał. David szeroko otworzył oczy. Po chwili otrząsnął się.
-Nie ma takiej potrzeby. Chodź.
_________________________________________________________
   Ok, ok. Pierwszy rozdział już jest. Drugi z resztą mam napisany na kompie, wstawię go w przyszłym tygodniu. 

piątek, 9 stycznia 2015

Prolog


 Niektórzy rodzą się raz, inni dwa.
 Niektórzy mają dar, a inni nie. 
Ale ten dar, jest dla mnie przekleństwem.
       ◊◊◊◊◊◊◊◊◊
                Przeprowadzka była, jest i będzie ZAWSZE dla mnie czymś strasznym. Tym razem też się nie myliłam. Ze spokojnej, małej wsi wyprowadziłam się do Nowego Yorku. Mama stwierdziła, że chcę zapomnieć. Ona chcę zapomnieć, ale jak zwykle nie myśli o mnie.
                Wyprowadzka wiele mi zabiera. Może więcej nie zobaczę moich przyjaciół albo rodziny. Ale moja matka wie lepiej. Po śmierci ojca wiele przeszła. Była na odwyku, przez co mną się prawie nie zajmowała. Mało brakowało, a powtarzałabym klasę.
                Jednak Chris i David wprowadzili mnie w ten świat, a właściwie w ICH świat. Na pewno nie mój, ani nie mojej matki.
                A kiedy nastanie świt, znów będę zwykła Alisson. Grzeczną dziewczynką, tylko, że z mroczną historią.
______________________

   No to skończyłam prolog. Nienawidzę ich pisać! Idą mi beznadziejnie. Pierwszy rozdział mam prawie skończony, ale nie chciałam go wstawiać bez wprowadzenia.
    Zapraszam do zakładki "bohaterowie", gdzie możecie zobaczyć jak mniej więcej wyglądają postacie. Zapraszam też na mojego drugie bloga.
 Fanfiction o Niezogdnej