piątek, 10 kwietnia 2015

XII: Koral i krew

Allison
Spojrzałam wymownie na Sarah, a ona pokręciłą głową.
-Zmywajmy się. Przegadamy to w twoim pokoju.
 Skinęłam głową i wymknęłyśmy się z pokoju monitoringu. Wbiegłyśmy po schodach, a w końcu dotarlyśmy do mojego pokoju. Sarah usiadła na łóżku, a ja przysunełam sobie krzesło tak, że siedziałam teraz naprzeciwko przyjaciółki.
-Nie słyszałam głosu- ponownie powtórzyłam swój jedyny argument.
-Ale widziałaś minę Ashtona- nie odpowiadałam, uniosła jedną brew.-Allison, wiem, że jesteś w nim zakochana, ale...
-Nie jestem w nim zakochana- szybko zaprzeczyłam.
-To dlaczego ufasz mu bardziej niż Davidowi?
-Bo znam go dłużej. Myślisz, że komu ufam bardziej? Tobie czy Chloe?- nie odpowiedziała.
-W takim razie to do niej udaj się z problemami- prychnęła.
-Po prostu zadajesz durnowata pytania- mruknęłam.- Komu byś bardziej wierzyła? Przyjaciółce, którą znasz od wieków czy nowo poznanej wampirzycy?
-Wampirzycy.
-Gadasz tak, żeby mnie upokorzyć- warknęłam.
-Mówię to, żeby przemówić Ci do rozsądku Allison.
-Jeżeli się zgodzę, że Ashton ma mnie za swoją…
-Niewolnicę? Powiesz, że nie chcesz go znać.
-Jasne.
                                                                   **
   Wyszłam z pokoju. Stanęłam za drzwiami i przystanęłam. Gdzie powinnam pójść? Pieprzyć zasady. Zbiegłam po schodach i po upewnieniu się, że nikt nie stoi na przeszkodzie wyszłam z budynku. Miałam ochotę walnąć się w czoło. Zacznę płonąć czy błyszczeć? Nie pamiętam już. Na szczęście słońce było za chmurami i kropił deszcz. Założyłam na głowę kaptur bluzy. Postanowiłam przejść się po okolicy. Organizacja była pięciopiętrowym, ceglanym budynkiem. Jak już przejmę władzę, to nieźle to odświeżę.
-Cholera, Allison- warknęłam sama do siebie- nie chce przejąć tej organizacji.
   Od drzwi wiodła kamienista ścieżka, wokół której rozło mnóstwo drzew, krzeków i innych pierdół.  Podążyłam dróżką.  Doprowadziła mnie do bramy. Organizacja była otoczona wysokim, metalowym murem. Pociągnęłam drzwiczki- zakmnięte. Przecież jestem wampirem. Silniejszym niż inni. Wdrapalam się po bramie w górę, a potem zeskoczyłam. Moje stopy dotknęły ziemi. Włożyłam ręcę w kieszeń i ruszyłam przed siebie. Nie zwracałam na nic uwagi, po prostu zachwycałam się tym co widzę. Wpadłam na durny pomysł. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam biec w stronę lasu. Wydawało mi się, że jestem szybsza niż… sama nie wiem. Po prostu byłam mega szybka, a ani trochę się nię męczyłam. W lesie zaczęłam kręcić się wokół własnej osi śmiejąc się w niebogłosy.  Uświadomiłam sobie jedno: byłam głodna,  a w lesie są zwierzęta. Zaskoczona swoimi umiejętnościami i zmysłami z  łatwością wyczułam jelenia. Prowadzona przez przeczucie i węch ruszyłam przed siebie. Długo to nie zajęło i już po chwili moim oczom ukazało się pięknę i dumne zwierzę. Wzięłam głęboki wdech i pobiegłam. Rzuciłam sięna zwierze, które upadło na ziemię. Okazałam kły i wbilam się w ciało jelenia. Zaczęłam ssać, a moje ciało wypełniły  radość i siła. Gdy wyssałam życie ze stworzenia wytarłam usta ręką. Byłam. Potworem. W tamtej chwili jednak mnie to nie interesowało. W tamtej chwili czułam się na siłach wygarnąć wszystko Ashtonowi, Panu Adamsowi…  Zauważyłam, że się ściemnia. W myślach strzeliłm sobie dłonią w policzek. Allison! Jesteś wampirem. Pomimo tego kompletnie nie byłam przyzwyczajona do nocnego trybu życia. Chyba będę dziwnym wampirem. Naciągnęłam mocnej kaptur i włozyłam dłonie w kieszenie. Wracałam do Organizacji ponownie oceniając naturę. Gdy doszłam do bramy uważnie się rozejrzałam. Widziałam jednego kolesia, ale on chyba nie specjalnie dobrze wykonywał swoje obowiązki, więc z łatwością wślizgnęłam się do budynku. Szybkim krokiem pokierowałam się do gabinetu pana Adamsa. Bez pukania otworzyłam drzwi. Wyglądał na zaskoczonego.
-Nie chcę przejąć tego szajsu- warknęłam.
-Allison…
-STOP! TERAZ JA MÓWIĘ!- wrzasnęłam.- NIE CHCĘ TEJ PIEPRZONEJ ORGANIZACJI. MOŻE PAN SOBIE WSADZIĆ JĄ GDZIEŚ! NIE JESTEM NICZEMU WINNA!
-Uspokój się!- uniósł głos.- Porozmawiamy o tym wkrótce, teraz nie mam siły.
-Wal się- rzuciłam przez ramię wychodząc.  Byłam pewna, że mnie nienawidzi.
   Wpełzłam na górę i zaczełam szukać pokoju Ashtona. Przez przypadek raz weszłam do kwatery  jakiejś rudowłosej wampirzycy mizdrzącej się z chłopakiem. Zostałam obdarzona lodowatym uśmiechcem, uśmiechnełam się i wyszłam.
   Ashton nie może przyjść do mnie, ale ja wcale nie musiałam wiedzieć o tym zakazie. Za drugą próbą odnalazłam go. Siedział wyciagnięty na łóżku i oglądał sufit.
-Ashton. Musimy pogadać- wyparowałam zamykając za sobą drzwi.
-Allison!- wstał z łóżka. Wyciągnął do mnie ręcę na co ja pokręciłam głową.
-Wiem o wszystkim Ash. Zapamiętaj jedno: nie jestem niczyją własnoscią.

2 komentarze:

  1. Piszesz znakomicie. Zostawiłam u siebie nominacje dla ciebie do LBA http://opowiadaniaajulii.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do LBA. Szczegóły tutaj: http://gdy-ogarnie-cie-ciemnosc.blogspot.com/2015/07/lba.html

    OdpowiedzUsuń